czwartek, 3 kwietnia 2014

Śnieżka ma Super-Moce!

Zredagowałam wcześniej napisany tekst i teraz go wstawiam. Usunęłam kilka zbędnych rzeczy, jeżeli chcecie przeczytać pierwotną wersję recenzji, znajdziecie ją na moim dA.
Walt Disney wiedział, że im bardziej coś jest ponadczasowe, tym lepiej będzie kojarzone. Pierwszy pełnometrażowy amerykański film animowany, jaki kiedykolwiek powstał, nosi nazwę Królewna Śnieżka i Siedmiu Krasnoludków (Snow White and the Seven Dwarfs) i powiedzmy sobie szczerze, od razu wiemy o czym to będzie. Znamy tę historię, nawet, jeżeli nigdy nie obejrzeliśmy tego filmu od początku do końca, bo to wiedza powszechna, tak jak fakt, że Ziemia krąży wokół Słońca. Dzieło powstało w roku 1937 (wyobraźcie to sobie!), a biorąc pod uwagę datę powstania oraz fakt, że film jest uznawany jako pierwszy animowany na świecie, JEST co podziwiać. Czas na porcję informacji od cioci Wikipedii. Tak, pomogła mi Wikipedia, ale jak to mawiał mój nauczyciel historii sztuki; jeżeli uznasz, że coś na Internecie ma sens, dlaczego tego nie użyjesz?
Scenariusz filmu oparty jest na baśni braci Grimm (zauważcie, że znaczna większość późniejszych filmów Disneya opiera się na bajkach dla dzieci bądź jest zrobiona na podstawie książek – co jest ciekawe. Większość produkcji Disneya opiera się na adaptacjach znanych wcześniej historii). Nad filmem pracowało ponad 750 artystów, którzy wykonali w sumie około miliona rysunków (w filmie wykorzystano ponad 250 000 z nich). W disnejowskim laboratorium chemicy, w oparciu o specjalne formuły, przygotowali podstawowe kolory, które mieszali z tysiącem pięciuset innych kolorów i odcieni (cudowny świat bez technologii komputerowych, moi drodzy!). Właśnie w tym filmie po raz pierwszy została doceniona kamera z szerokim obiektywem, którą wynaleźli, skonstruowali i udoskonalili technicy ze studia Walta Disneya. Dzięki pracy tej właśnie kamery animowane sceny nabrały cech trójwymiarowości, a dzięki temu również postacie drugoplanowe mogły być filmowane wieloplanowo.
Po garści informacji przychodzi czas na to, by zająć się fabułą. Jak już wspomniałam, wszyscy doskonale ją znamy, a Disney zrobił wierną adaptację baśni. Królowa, zła macocha Śnieżki, chce ją zabić, by być najpiękniejszą kobietą na świecie, ale myśliwy, który miał odwalić brudną robotę, puszcza ją wolno. Śnieżka znajduje w lesie dom siedmiu krasnoludków, u których mieszka, jednak zła królowa dowiaduje się o niesubordynacji myśliwego, przybiera więc postać starej wiedźmy, idzie do Śnieżki, daje jej zatrute jabłko, Śnieżka zapada w sen, przychodzi Książe z Bajki, całuje ją, hura, wielka radość, odjeżdżają na koniu w stronę zamku, koniec historii. Po tym jakże bezsensownym streszczeniu (błagam was, nie żartujcie sobie, że wam zaspoilerowałam film), należałoby bardziej zagłębić się w historię Śnieżki.
Pierwszą postacią, która pojawia się w filmie jest zła królowa, która jest... dosyć... próżną kobietą, skoro jej największym celem życiowym było pozbycie się Śnieżki, by być najfajniejszą laską na świecie. Swoją drogą, czy jej magiczne zwierciadło aby się nie pomyliło w swoich obliczeniach? Czy Śnieżka i jej macocha naprawdę były najpiękniejsze na całej kuli Ziemskiej-czy-w-jakim-tam-one-świecie-żyją? Nie wydaje mi się, ale dzięki temu widać też, że królowa nie jest zbyt mądra (nie chodzi tylko o próżność, ani o to, że tak naprawdę nie była władczynią żadnego królestwa, była jedynie królową własnego zamku), skoro wierzy na słowo kawałkowi szkła wetkniętego w ramę. Może magiczne zwierciadło chciało sobie w ten sposób zakpić z królowej? W takim razie wychodzi na to, że lustro jest zwykłym trollem. Ale chyba trochę za bardzo wczuwam się w interpretację. To baśń. Baśnie nie muszą mieć sensu, mają nas jedynie zabawić w swój staromodny sposób.
Przechodzimy do Śnieżki, która... wcale nie wygląda na księżniczkę. Jest ubrana w podarte łachmany i sprząta. Skoro królowa tak ją upokorzyła, to po co jeszcze się nią przejmuje? Naprawdę woli wierzyć zwierciadłu? Śnieżka nie wygląda wcale ładniej od swojej macochy. A, tak, pomówmy o Śnieżce. Jest chyba najsłabszą i najmniej lubianą oficjalną księżniczką Disneya. Nie dlatego, że coś z nią nie tak, po prostu... nie jest zbyt interesującą postacią. Śpiewa i mówi w staromodnym stylu, przez co w dzisiejszych czasach ledwo można ją zrozumieć, nie jest wcale pięknością, jak uważa lusterko i w zasadzie jedyne co można stwierdzić o jej charakterze, to to, że jest... miła. No i... ogólnie... miła. Jej ulubionym hobby wydaje się sprzątanie, czasem też gotowanie. Ale ma też jakąś magiczną moc, dzięki której panuje nad zwierzętami – rozmawia z nimi, a one praktycznie robią wszystko, by jej pomóc. Dosyć... dziwne. Mniejsza. Jeszcze raz, to staromodna baśń.
Nagle znikąd pojawia się książę, który jest jedną wielką zagadką, bo pojawia się i znika i praktycznie nic o nim nie wiadomo, oprócz tego, że zna tylko jedną piosenkę, i najwidoczniej leci na dziewczyny w podartych łachmanach. Cóż, bywają i tacy. Nie oceniam gustu Śnieżki. (Wielu uważa, że książę nie ma nawet imienia, ale z Disney Wiki wiemy, że jego imię to Florian. ... ...I dunno, będę grać w ich grę. A skoro już przy tym jesteśmy, to imię królowej brzmi Grimhilda. Duh.)
Tymczasem Królowa woła myśliwego, który jest chyba jedynym poddanym w całym zamku i mówi mu... zaraz chwila, co ona właściwie mówi?
Panie i panowie, ona jasno i wyraźnie mówi poddanemu, by zabrał małą, niewinną królewnę do lasu, tam zabił, wyciął jej serce, włożył serce do pudełka i przyniósł to pudełko królowej. Wyobraźcie sobie taką scenę.
A wy się martwicie o prawidłowe dorastanie swoje dzieci, gdy ktoś kogoś w kreskówce nazwie głąbem. No błagam was. Zanim powiecie, ile to w dzisiejszych animacjach jest przemocy, obejrzyjcie proszę Śnieżkę. I tu zabawa się nie kończy, tu się dopiero zaczyna.
Myśliwy nie potrafi zabić niewinnej istoty obdarzonej satanistyczną mocą porozumiewania się ze zwierzętami, więc mówi jej całą prawdę i każe uciekać. Widzimy kilka mrocznych obrazów, kiedy nasza bohaterka ucieka co tchu przez las, aż w końcu pada wyczerpana i zaczyna szlochać. I wtedy pojawia się element za którym nie przepadam; zwierzątka. Rany, jak one mnie irytują swoją słodkością. Nie znoszę ich. Wybaczcie. Ale to dlatego, że każda scena ze zwierzakami to zapychacze (no wiecie, żeby film zaliczył się jako kinowy musi trwać jakieś sześćdziesiąt minut). Można rzygać tęczą.
Śnieżka używa na nich swojej super-mocy, a one pod przymusem magii prowadzą królewnę do domku w środku lasu.
Domek w środku lasu.
Śnieżka wchodzi do środka i pierwsze co widzi, to bałagan. Wraz ze zwierzątkami, oddaje się swojemu ulubionemu hobby; sprzątaniu. Widzimy kilka kolejnych zapychaczy ze zwierzątkami, ale w końcu księżniczka czuje się zmęczona, więc idzie na górę i widzi siedem małych łóżek, więc stwierdza, że w domku mieszkają jakieś dzieci-sierotki. Po tym stwierdzeniu dziewczyna uderza w kimono.
I dochodzimy wreszcie do krasnoludów, które są do siebie dosyć podobne, a imię każdego z osobna mówi jednocześnie o charakterze postaci. Załóżmy więc, że to bracia, chociaż nigdy nie zostało to do końca wyjaśnione. Mamy tu Mędrka, który bez przerwy się jąka, ale wydaje się, że rządzi pozostałymi, więc to pewnie najstarszy z braci. Apsik ma alergię, Wesołek robi sobie ze wszystkiego jajca, Nieśmiałek co rusz się rumieni, Śpioszek co chwila ziewa, Gburek to ten pesymista (a może racjonalista?), który udaje twardziela, no i jest jeszcze najmłodszy Gapcio, niemowa, jako jedyny bez brody (swoją drogą, te brody wyglądają trochę, jakby były doklejone do ich twarzy) i jest chyba najzabawniejszy ze wszystkich. W ogóle krasnoludy są świetnie przedstawione (i o wiele bardziej ciekawe, niż taka Śnieżka, czy pożal się Bogu, Książę z Bajki). Zajmują się tym, czym zajmuje się każdy przyzwoity krasnolud – szukają kosztowności pod ziemią. Co później robią z wydobytymi diamentami? Cholera wie.
Nasza siódemka wraca do domu i z przerażeniem odkrywają, że... w domu jest porządek. Shit! To na pewno moce szatana. Na pewno śpi w ich łóżkach. Dorwać drania!
...Kto by się spodziewał, że szatan okaże się królewną!
Śnieżka się budzi, a z początku nieufne krasnoludy, szybko się z nią zaprzyjaźniają. Z wyjątkiem Gburka, który nie chce zaufać dziewczynie, która posprzątała dom, który nie był sprzątany od jakichś stu lat. Jakie to szczęście, że Śnieżka ma moce kontroli nad zwierzętami... Właśnie! Może to działa też na krasnoludy! Warto spróbować... To działa, TO DZIAŁA! Ten Gburek jest silny, ale nie oprze się moim mocom, prędzej czy później go złamię, buahahahaha!
Te oczy, tho
Ahem.
Śnieżka używa swoich mocy i rozkazuje krasnoludom, by... poszły się umyć (czy to nie przerażające?)! Jedynie Gburek opiera się jej urokowi, jednak czar działa na inne krasnoludy tak bardzo, że... chwytają biednego Gburka, przytrzymują siłą i szorują go mydłem! Horror!
Kolejne sceny to także zapychacze, chociaż już bardziej zabawne. Krasnoludy i Śnieżka bawią się wesoło przy muzyce (to tu okazuje się, że Gapcio leci na królewnę). Tymczasem zła królowa odkrywa (czytaj: gada z lustrem, które informuje ją), że serce, które przyniósł jej myśliwy, to serce dzika (ble!). Jako, że w zamku nie ma żadnych poddanych poza myśliwym-zdrajcą (którego nie spotyka w końcu żadna kara za niesubordynację) i księciem-ninją, macocha Śnieżki bierze sprawy we własne ręce. Przemienia się z starą wiedźmę, zatruwa czerwone jabłko i zamierza je podarować Śnieżce, gdy krasnoludów nie będzie w domu (btw, skąd ona wie, gdzie jest dom krasnoludów? To jakaś wiedza powszechna?). Plan doskonały. Jakby nie mogła po prostu przybyć w normalnej postaci i wbić jej nóż w plecy, gdy ta nie będzie uważać.
Nadchodzi nowy dzień, a krasnoludki wybierają się do pracy przy kamieniołomach. Śnieżka całuje wszystkich w czoło (Gapcio liczył na coś więcej, ale się przeliczył). Na końcu sznurka jest Gburek, który powoli zaczął się przełamywać i, ojej, mówi Śnieżce, by nie otwierała nikomu drzwi, bo... wygląda na to, że naprawdę się o nią troszczy, chociaż stara się być twardy. ...Albo po prostu królewna użyła na nim całych pokładów satanistycznych mocy. Wszystko jedno.
Główna bohaterka w nosie ma dobre rady Gburka, bo gdy przychodzi zła, podejrzana wiedźma, Śnieżka wpuszcza ją do domu tak czy siak. I... czy tylko mi się wydaje, że to jabłko wygląda jak pomidor?
No pomidor, przecie
Mniejsza. Zwierzątka (na które nadal działają moce księżniczki) pędzą po krasnoludy, a one, z mordem w oczach, ruszają za Gburkiem – tak, teraz Gburek rządzi – by dorwać złą królową. Pada deszcz, pioruny walą, jest mrocznie, wielki pościg i tak dalej. Koniec końców wiedźma traci równowagę i po prostu spada w przepaść. Cóż... łatwo poszło.
Krasnoludy myślą, że Śnieżka nie żyje (przypominam, że zatrute jabłko sprawiło jedynie, że królewna zapadła w głęboki sen) i zamiast pogrzebać ją w ziemi, wystawiają jej zwłoki na publiczny widok. Może i jest ładnym trupem, ale za kilka dni już nie będzie tak przyjemnie, nie lepiej ją normalnie pochować? Znaczy w ziemi.
Żeby już nie przeciągać: przychodzi książę, całuje ją, ona się budzi, prawda, jest taka ogólna radość, Książe z Bajki sadza ją na swego wiernego rumaka i odjeżdżają. Szczerze? Nie podoba mi się to zakończenie. Zgoda, marzenie Śnieżki się spełniło, ma swojego księcia, ale... co z krasnoludami? Strasznie mi ich szkoda. Patrzcie tylko na Gburka, który ze łzami w oczach żegna się z królewną. Krasnoludki utraciły jedyną kobietę w swoim życiu, bo książe-ninja nagle pojawił się w okolicy i postanowił, że zatrzyma dziewczynę sobie na wyłączność.
omfg
Co za chamstwo! Disney nawet nie uraczył nas drugą częścią filmu (nawet podczas gdy robienie badziewnych sequeli stało się modne), więc nie wiemy, czy Śnieżka i krasnoludki jeszcze się spotkali. To smutne. Mogłyby zamieszkać wraz z nimi w pałacu. Wiecie, jako straż przyboczna. Królestwo powiększyłoby się o siedem nowych osób. To dosyć spora liczba, jak na królestwo, w którym urzęduje już tylko jeden myśliwy.
Po głębszej analizie treści, trzeba wspomnieć o innych rzeczach. Gra aktorów? ...jest staromodnie, ale stylowo, myślę, że dubbing jest całkiem niezły. Ogólnie dźwięki jak i muzyka brzmią bardzo dobrze jak na film robiony przed wojną, za to plus, bo nie pozostało dużo takich filmów. A co z tłami i ogólnie artyzmem? Myślę, że jest bardzo ciekawie. Tła są ładne plastycznie, podobnie jak wyrysowane postacie. Dorośli na pewno zwrócą uwagę na piękną animację, oraz te mroczniejsze, niepokojące obrazy. Dzieci będą się cieszyć krasnoludami i (uh) zwierzątkami.
No właśnie. Jak Śnieżka trzyma się w dzisiejszych czasach? Czy warto ją pokazać swoim dzieciom? Panie i panowie, mamy przed sobą kawałek historii kinematografii. Każdy kto się tym interesuje, powinien to obejrzeć. A jeżeli dodatkowo macie dzieci i chcecie miło spędzić z nimi czas, jak najbardziej można Śnieżkę obejrzeć z całą rodziną. Ja obejrzałam ją gdy byłam mała, razem z mamą, i podobało mi się. Tak, większość wątków nie została wyjaśniona, ale nie przeszkadza to w ogólnym odbiorze. To baśń. Oglądamy ją nie dlatego, że chcemy zobaczyć spójną historię, oglądamy to, bo nasze emocje chcą zobaczyć, jak wszystko kończy się dobrze i szczęśliwie. Bo tak się kończy. Śnieżka była martwa ale zmartwychwstała.
...
...Śnieżka jest Antychrystem.
<pioruny w tle>

Enjoi 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz