Przez
wieki Trójkątczycy uważali, że smoki wyginęły – i nic dziwnego. Wydawałoby się,
że nie ma ich nigdzie. W lasach grasowały ghule, sfinksy, mantykory, xiezhi,
serpopardy, anghi, bargesty i inne drapieżniki. Smoki? Kto zawracałby sobie
głowę wielkimi gadami, kiedy istnieją inne niebezpieczne stworzenia, które mogą
cię pożreć? Smoki? Kto byłby na tyle niemądry, by zawracać sobie nimi głowę?
Smoki? Cóż, wyginęły, trudno, koniec pieśni, jeden problem z głowy.
Nie wyginęły jednak. Całkiem niedawno
odkryto ich ostatnie leże; chowały się tam, głęboko pod ziemią, drzemiąc i czekając,
aż nadejdzie ich czas. Wtajemniczeni zniknęli, więc nic już nie stało im na
drodze. Nie było już nikogo, kto mordowałby je z taką zawziętością, jak robiły
to sługusy Eris – dla ich ognioodpornej skóry i żołądków. Nie czekały ani
chwili dłużej – rozproszyły się po całej północnej dżungli.
Otworzyło to szereg nowych sytuacji. Zaczęto
się obawiać o życie innych zwierząt, tych, które mieszkały nieco dalej od
smoczego leża i nie spodziewały się nadejścia wielkich drapieżników. Trolle i
ogry szybko zorientowały się, że ich budownictwo uwzględnia jedynie konstrukcje
drewniane. Niektórzy zaczęli zwalczać ogień ogniem. Należało coś z tym zrobić,
i to szybko. Nagle powstał zupełnie nowy, popularny wśród młodzieży zawód –
treser smoków. Powstała też Kolonia, gdzie zostały wywiezione niektóre
osobniki, by można je było badać i studiować z dala od Trzech Miast, w obawie,
by niczego nie zniszczyły. Smoki zostały objęte bezwarunkową ochroną, została
również wprowadzona nowa klasyfikacja.
Przez lata wymieszały się, nie pozostawiając
po sobie praktycznie żadnych ras. Dobra strona była taka, że teraz każdy był
zupełnie unikatowy. Były małe i duże, z jedną głową, bądź kilkoma, pokryte
łuskami, błoną, albo nawet sierścią, czy piórami. Zła strona tej sytuacji?
Cóż... Kundle, można by powiedzieć. Jakiś system musiał jednak istnieć – dlatego
Fella Armstrong wraz z grupą zainteresowanych zoologów utworzyli nowy system
rozpoznawania. W ten oto sposób powstał smoczy system liczbowy i elementowy.
Na początku rozpoznawania smoka należało
określić system liczbowy. Były smoki dwójki, czwórki i szóstki, oraz bardzo
rzadkie „ósemki i w górę”. Liczby te określały ile smok ma kończyn – nieważne,
czy to nogi czy skrzydła. Fella uważał, że to najłatwiejszy, najdoskonalszy
podział na jaki mogli wpaść w danej sytuacji.
Dwójki były rzadkie. Oznaczało to, że mogły
mieć tylko parę skrzydeł, albo tylko parę nóg. Jeżeli smok miał jedynie jedną
parę skrzydeł – prawdopodobnie pochodził od amerykańskich lotopłazów. Jeżeli
miał tylko dwie łapy – był to żmij.
Później były czwórki – te z czterema
kończynami. Tutaj sprawa robiła się bardziej skomplikowana. Trafiały się czasem
takie stworzenia, które miały dwie pary skrzydeł i nie miały łap – nikt nie
potrafił takowych nazwać inaczej niż po prostu „czwórki”. Były jednak i te o
podłużnych, wężowych cielskach; bez skrzydeł, ale z czterema łapami. Nie
ulegało wtedy wątpliwości, że te osobniki pochodziły od smoków orientalnych – czyli lungów chińskich, yongów
koreańskich, i tak dalej, i tak dalej. Sprawą prostą okazały się również te z
silnymi tylnymi łapami, oraz skrzydłami z przodu – wiwerny. Sprawą trudną
okazała się grupka smoków odnalezionych przez mermenów, pod wodą. Miały
niewielkie skrzydła oraz przednie, chwytne łapy – nie były podobne do wiwernów,
przypominały za to olbrzymie koniki morskie. To zapewne w tamtym momencie
odkryto skrzydła szczątkowe – takie, które zaczęły zanikać ewolucyjnie, kiedy
smok przestał z nich korzystać.
W ten sposób doszliśmy do szóstek,
najliczniejszych i najbardziej znanych smoków. Oczywiście były też takie
dziwactwa z sześcioma skrzydłami, albo z sześcioma łapami, albo takie, które
miały cztery skrzydła i dwie łapy – ale nie zdarzały się często. Kiedy mowa o
szóstkach, zazwyczaj ma się na myśli smoki europejskie. Cztery łapy, jedna para
skrzydeł. Niektórym pozostał instynkt nakazujący zbieranie cennych, błyszczących
przedmiotów. Najczęstsze ubarwienie to zielone bądź czerwone, rzadziej czarne,
najrzadziej złote. Oczywiście nie wszystkie szóstki to smoki europejskie.
Niektóre to smoki karłowate, indonezyjskie, australijskie, te ze skrzydłami
szczątkowymi, mrozowe, wodne...
I tak
oto pojawia się metoda klasyfikacji elementowej, czyli określenie, czy smok
jest żywiołakiem, czy smokiem neutralnym. Te drugie zdarzały się bardzo rzadko;
nie miały zdolności ziania ogniem, ani żadnych innych specjalnych możliwości – były
to jedynie duże gady, bez nadnaturalnych właściwości, zazwyczaj ze skrzydłami
szczątkowymi.
Klasyfikacja elementowa nadal sprawiała
trudność, jako, że Trójkątczycy nie byli ekspertami, jeśli chodzi o żywioły.
Jak do tej pory ustalono pięć oficjalnych żywiołów, oraz trójkę smoczych
podelementów, przypuszczono jednak, że jest ich znacznie więcej. Smoki mogą
posiadać wyłącznie jeden żywioł, ale jednocześnie mogą też znać kilka
podelementów.
Ogniste smoki są najczęstsze. Zieją ogniem
(lub lawą), do którego przystosowane są ich układy trawienne – dlatego nie
robią sobie krzywdy, kiedy atakują. Istnieją również smoki elektryczne –
początkowo brane były za podelement, szybko jednak okazało się, że nie mają nic
wspólnego z ogniem. Skupiają w sobie energię elektryczną i potrafią strzelać
błyskawicami ze swoich żołądków, zupełnie jakby były to pociski. Są odporne na
prąd, a niektóre okazy potrafią skupić energię w łuskach i razić prądem
każdego, kto próbuje je dotknąć.
Smoki ziemne to dosyć specyficzne stworzenia,
utrzymujące więź z naturą. Wykorzystują do przeżycia każde źródło naturalne,
jakie znajdą. Mogą drążyć tunele i oddychać pod ziemią, a także się nią żywić
(pobierając z gleby wodę i minerały). Gruboskórne, potrafiące się przystosować
do otoczenia, w którym przyszło im żyć.
Od smoków wodnych wyewoluował między innymi
lewiatan oraz wąż morski i jeziorny. Zwykle mieszkają nad wodą lub pod nią,
jednak nie jest to regułą. Posiadają zdolność oddychania pod taflą wody;
zarówno słodkiej jak i słonej.
Powietrzne to smoki wykorzystujący każdy aspekt
swojego żywiołu – latają wyżej i szybciej, mogą tworzyć tornada, potrafią
zmusić swoje płuca do zasysania wszystkiego wokół, bądź wydechu o mocy
wystarczającej, by zdmuchnąć ofiarę z tego świata (czasem nawet dosłownie).
Po odkryciu żywiołu pioruna zaczęto szukać
innych elementów, ale jak do tej pory bez skutku. Odkryto za to istnienie
podelementów – na razie są znane jedynie trzy.
Trujące smoki podczas ewolucji wzięły
przykład z toksycznych roślin i zwierząt. Zwykle pokryte ostrymi, trującymi
kolcami, potrafią strzelać kwasem, a ich skóra i łuski może być tak zatruta, że
można zginąć od samego ich dotknięcia. Niektóre potrafią wydalać również gaz
trujący. Zaczęto się zastanawiać, czy nie jest to osobny żywioł, jednak smoki
trucizny okazały się być również smokami ziemnymi, ognistymi, a nawet
elektrycznymi.
Fella Armstrong był tym, który udowodnił
istnienie podelementu temperatury. Najczęściej występujący u smoków wodnych i
ognistych. Smoki te potrafią wytrzymać w najchłodniejszych, bądź najgorętszych
klimatach, ponieważ umieją kontrolować ciepło swojego ciała – mogą być za
gorące, albo zbyt zimne, by ich dotknąć. Posiadają zimny oddech, zdolny
zamrozić ofiary. Mogą też zaatakować ostrymi lodowymi iglicami. Ale potrafią również
podgrzewać wodę w swoich żołądkach, by potem atakować wrogów wrzątkiem.
I w końcu, podelement dźwiękowy, należący
zwykle do smoków powietrznych. Potrafią one wydobywać z siebie silne fale
dźwiękowe lub poddźwiękowe, zdolne zabić ofiarę. Słyszą o wiele więcej i latają
niezwykle szybko.
-Właśnie
takiego staramy się złapać. – dokończył Fella. – Szóstka, powietrzny,
dźwiękowy.