sobota, 21 czerwca 2014

Smok w Phoenix:.Preview

Przez wieki Trójkątczycy uważali, że smoki wyginęły – i nic dziwnego. Wydawałoby się, że nie ma ich nigdzie. W lasach grasowały ghule, sfinksy, mantykory, xiezhi, serpopardy, anghi, bargesty i inne drapieżniki. Smoki? Kto zawracałby sobie głowę wielkimi gadami, kiedy istnieją inne niebezpieczne stworzenia, które mogą cię pożreć? Smoki? Kto byłby na tyle niemądry, by zawracać sobie nimi głowę? Smoki? Cóż, wyginęły, trudno, koniec pieśni, jeden problem z głowy.
   Nie wyginęły jednak. Całkiem niedawno odkryto ich ostatnie leże; chowały się tam, głęboko pod ziemią, drzemiąc i czekając, aż nadejdzie ich czas. Wtajemniczeni zniknęli, więc nic już nie stało im na drodze. Nie było już nikogo, kto mordowałby je z taką zawziętością, jak robiły to sługusy Eris – dla ich ognioodpornej skóry i żołądków. Nie czekały ani chwili dłużej – rozproszyły się po całej północnej dżungli.
   Otworzyło to szereg nowych sytuacji. Zaczęto się obawiać o życie innych zwierząt, tych, które mieszkały nieco dalej od smoczego leża i nie spodziewały się nadejścia wielkich drapieżników. Trolle i ogry szybko zorientowały się, że ich budownictwo uwzględnia jedynie konstrukcje drewniane. Niektórzy zaczęli zwalczać ogień ogniem. Należało coś z tym zrobić, i to szybko. Nagle powstał zupełnie nowy, popularny wśród młodzieży zawód – treser smoków. Powstała też Kolonia, gdzie zostały wywiezione niektóre osobniki, by można je było badać i studiować z dala od Trzech Miast, w obawie, by niczego nie zniszczyły. Smoki zostały objęte bezwarunkową ochroną, została również wprowadzona nowa klasyfikacja.
   Przez lata wymieszały się, nie pozostawiając po sobie praktycznie żadnych ras. Dobra strona była taka, że teraz każdy był zupełnie unikatowy. Były małe i duże, z jedną głową, bądź kilkoma, pokryte łuskami, błoną, albo nawet sierścią, czy piórami. Zła strona tej sytuacji? Cóż... Kundle, można by powiedzieć. Jakiś system musiał jednak istnieć – dlatego Fella Armstrong wraz z grupą zainteresowanych zoologów utworzyli nowy system rozpoznawania. W ten oto sposób powstał smoczy system liczbowy i elementowy.
   Na początku rozpoznawania smoka należało określić system liczbowy. Były smoki dwójki, czwórki i szóstki, oraz bardzo rzadkie „ósemki i w górę”. Liczby te określały ile smok ma kończyn – nieważne, czy to nogi czy skrzydła. Fella uważał, że to najłatwiejszy, najdoskonalszy podział na jaki mogli wpaść w danej sytuacji.
   Dwójki były rzadkie. Oznaczało to, że mogły mieć tylko parę skrzydeł, albo tylko parę nóg. Jeżeli smok miał jedynie jedną parę skrzydeł – prawdopodobnie pochodził od amerykańskich lotopłazów. Jeżeli miał tylko dwie łapy – był to żmij.
   Później były czwórki – te z czterema kończynami. Tutaj sprawa robiła się bardziej skomplikowana. Trafiały się czasem takie stworzenia, które miały dwie pary skrzydeł i nie miały łap – nikt nie potrafił takowych nazwać inaczej niż po prostu „czwórki”. Były jednak i te o podłużnych, wężowych cielskach; bez skrzydeł, ale z czterema łapami. Nie ulegało wtedy wątpliwości, że te osobniki pochodziły od smoków orientalnych – czyli lungów chińskich, yongów koreańskich, i tak dalej, i tak dalej. Sprawą prostą okazały się również te z silnymi tylnymi łapami, oraz skrzydłami z przodu – wiwerny. Sprawą trudną okazała się grupka smoków odnalezionych przez mermenów, pod wodą. Miały niewielkie skrzydła oraz przednie, chwytne łapy – nie były podobne do wiwernów, przypominały za to olbrzymie koniki morskie. To zapewne w tamtym momencie odkryto skrzydła szczątkowe – takie, które zaczęły zanikać ewolucyjnie, kiedy smok przestał z nich korzystać.
   W ten sposób doszliśmy do szóstek, najliczniejszych i najbardziej znanych smoków. Oczywiście były też takie dziwactwa z sześcioma skrzydłami, albo z sześcioma łapami, albo takie, które miały cztery skrzydła i dwie łapy – ale nie zdarzały się często. Kiedy mowa o szóstkach, zazwyczaj ma się na myśli smoki europejskie. Cztery łapy, jedna para skrzydeł. Niektórym pozostał instynkt nakazujący zbieranie cennych, błyszczących przedmiotów. Najczęstsze ubarwienie to zielone bądź czerwone, rzadziej czarne, najrzadziej złote. Oczywiście nie wszystkie szóstki to smoki europejskie. Niektóre to smoki karłowate, indonezyjskie, australijskie, te ze skrzydłami szczątkowymi, mrozowe, wodne...
   I tak oto pojawia się metoda klasyfikacji elementowej, czyli określenie, czy smok jest żywiołakiem, czy smokiem neutralnym. Te drugie zdarzały się bardzo rzadko; nie miały zdolności ziania ogniem, ani żadnych innych specjalnych możliwości – były to jedynie duże gady, bez nadnaturalnych właściwości, zazwyczaj ze skrzydłami szczątkowymi.
   Klasyfikacja elementowa nadal sprawiała trudność, jako, że Trójkątczycy nie byli ekspertami, jeśli chodzi o żywioły. Jak do tej pory ustalono pięć oficjalnych żywiołów, oraz trójkę smoczych podelementów, przypuszczono jednak, że jest ich znacznie więcej. Smoki mogą posiadać wyłącznie jeden żywioł, ale jednocześnie mogą też znać kilka podelementów.
   Ogniste smoki są najczęstsze. Zieją ogniem (lub lawą), do którego przystosowane są ich układy trawienne – dlatego nie robią sobie krzywdy, kiedy atakują. Istnieją również smoki elektryczne – początkowo brane były za podelement, szybko jednak okazało się, że nie mają nic wspólnego z ogniem. Skupiają w sobie energię elektryczną i potrafią strzelać błyskawicami ze swoich żołądków, zupełnie jakby były to pociski. Są odporne na prąd, a niektóre okazy potrafią skupić energię w łuskach i razić prądem każdego, kto próbuje je dotknąć.
   Smoki ziemne to dosyć specyficzne stworzenia, utrzymujące więź z naturą. Wykorzystują do przeżycia każde źródło naturalne, jakie znajdą. Mogą drążyć tunele i oddychać pod ziemią, a także się nią żywić (pobierając z gleby wodę i minerały). Gruboskórne, potrafiące się przystosować do otoczenia, w którym przyszło im żyć.
   Od smoków wodnych wyewoluował między innymi lewiatan oraz wąż morski i jeziorny. Zwykle mieszkają nad wodą lub pod nią, jednak nie jest to regułą. Posiadają zdolność oddychania pod taflą wody; zarówno słodkiej jak i słonej.
   Powietrzne to smoki wykorzystujący każdy aspekt swojego żywiołu – latają wyżej i szybciej, mogą tworzyć tornada, potrafią zmusić swoje płuca do zasysania wszystkiego wokół, bądź wydechu o mocy wystarczającej, by zdmuchnąć ofiarę z tego świata (czasem nawet dosłownie).
   Po odkryciu żywiołu pioruna zaczęto szukać innych elementów, ale jak do tej pory bez skutku. Odkryto za to istnienie podelementów – na razie są znane jedynie trzy.
   Trujące smoki podczas ewolucji wzięły przykład z toksycznych roślin i zwierząt. Zwykle pokryte ostrymi, trującymi kolcami, potrafią strzelać kwasem, a ich skóra i łuski może być tak zatruta, że można zginąć od samego ich dotknięcia. Niektóre potrafią wydalać również gaz trujący. Zaczęto się zastanawiać, czy nie jest to osobny żywioł, jednak smoki trucizny okazały się być również smokami ziemnymi, ognistymi, a nawet elektrycznymi.
   Fella Armstrong był tym, który udowodnił istnienie podelementu temperatury. Najczęściej występujący u smoków wodnych i ognistych. Smoki te potrafią wytrzymać w najchłodniejszych, bądź najgorętszych klimatach, ponieważ umieją kontrolować ciepło swojego ciała – mogą być za gorące, albo zbyt zimne, by ich dotknąć. Posiadają zimny oddech, zdolny zamrozić ofiary. Mogą też zaatakować ostrymi lodowymi iglicami. Ale potrafią również podgrzewać wodę w swoich żołądkach, by potem atakować wrogów wrzątkiem.
   I w końcu, podelement dźwiękowy, należący zwykle do smoków powietrznych. Potrafią one wydobywać z siebie silne fale dźwiękowe lub poddźwiękowe, zdolne zabić ofiarę. Słyszą o wiele więcej i latają niezwykle szybko.

-Właśnie takiego staramy się złapać. – dokończył Fella. – Szóstka, powietrzny, dźwiękowy.